Nieznajomi- Czuła opowieść no. 1
por Maria @frmariefr
- 29
- 0
- 0
On był właścicielem papiernika. Ona pracowała w kwiaciarni. On nosił okulary, ona nie rozstawała się z odziedziczonym po babci złotym pierścionkiem. On zauważył już u siebie dwa siwe włosy , ona mały pieprzyk za lewym uchem. Jego relaksowały samotne wyjścia do kina ją momenty z dobrym kryminałem. On cenił swoje codzienne rytuały ona dawała ponieść się chwili. . On uwielbia nocne przejażdżki autem po mieście, ona lubiła wcześnie chodzić spać by kolejnego dnia cieszyć się długimi porankami.
Taka była tradycja, ona otwierała kwiaciarnię, on parkował przed sklepem auto. Odwracała się w jego stronę, witali się i każdy zabierał się za swoje sprawy. Zdarzało się, że mijali się w ciągu dnia. On przecierając witryny wychylał się by zerknąć przez szybę kwiaciarni. Ona podlewając ustawione przed kwiaciarnią wrzosy przy okazji podlewała jego ciemierniki. Kiedy kończyła pracę wcześniej, zachodziła pod papiernik i energicznie machała na pożegnanie. Kiedy on wracał do domu, zawsze sprawdzał czy w kwiaciarni palą się jeszcze światła. Tak upływał dzień za dniem. Wyczekiwali tych chwil, tych drobnych spotkań. On zasypiał z myślą, że jutro pomacha do niej na powitanie, ona budząc się rano cieszyła się, że następnego dnia będzie mogła obdarzyć go uśmiechem.
On patrzył na nią, ona na niego. Ona się uśmiechała, on zawsze odpowiadał tym samym szczerym uśmiechem. On zastanawiał się co sprawia jej radość, ona co poprawia mu humor w gorsze dni.
Myślał czy lubi kawę i jaką by zamówiła gdyby wybrali się do kawiarni, ona jakie miejsce wybraliby na ich spotkanie.
On zastanawiał się jakie tematy ją ciekawią, ona rozmyślała czy jest milczkiem czy gadułą.
Czy wolała komedie czy dramaty.
Czy śmiałby się z jej żartów.
Czy miałaby ochotę na spotkanie na powietrzu czy wolałaby miejsce wewnątrz.
Czy przyjechałby autem czy wybrałby spacer.
On uważał, że ma delikatne , smukłe dłonie, ona uwielbiała jego niespieszny sposób poruszania.
Uważał, że dołeczki w policzkach dodają jej uroku, lubiła zapach jego perfum.
Chciał w jakiś sposób przedłużyć ten krótki moment ich powitań ale jakoś nie mógł znaleźć sposobności.
Chciała sprawić by ich pożegnania nie były tak ulotne, ale nie za bardzo wiedział jak to zmienić.
Dla niego była piękna. Dla niej był ujmujący.
Dzieliło ich 150 metrów, ceglana ściana i niepewność. Łączyło tak wiele.
Nie znali się, a czuli jakby byli sobie niesamowicie bliscy.
Nadchodziła zima. Dni stawały się krótsze, a wieczory się wydłużały. Roślinność pokrywał drobny szron. Mniej chętnie wstawało się z łóżka i z przyjemnością myślało o powrocie do niego.
Taki czas niósł ze sobą obietnicę czegoś dobrego, było w nim coś magicznego, co sprawiało, że ludzie zbliżali się do siebie.
Poranek był pochmurny, mroźny, jednak w powietrzu zdawała unosić się dobra energia, podszeptująca, że będzie to dobry dzień.
Jak co ranek, przetarł oczy i głęboko zaczerpnął powietrza. Nie ociągając się wstał z łóżka i udał do kuchni by zaparzyć kawę. Podczas gdy kawa bulgotała w kawiarce wyjął gazetę i oddał się lekturze najświeższych wiadomości. Powoli wertował kartki popijając kawę z filiżanki. To był jego moment relaksu przed dniem pracy. Po krótkim, chłodnym prysznicu, takie lubił najbardziej, odświeżały go i rozbudzały, upewnił się, że zebrał wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, obszedł mieszkanie by upewnić się, że nie zostawił włączonego żadnego urządzenia i udał się do auta. Tego dnia specjalnie wyszedł wcześniej, chciał mieć zapas czasu, gdyż wiedział, że ulice mogą być śliskie i będzie musiał jechać wolniej. Był ostrożny. Przetarł lusterka w samochodzie, uruchomił silnik i przy akompaniamencie Pata Methenyego wyruszył do papiernika.
Jak co ranek, otworzyła oczy, przeciągnęła się i mruknęła z przyjemnością. Niespiesznie wysunęła z pod kołdry jedną a następnie drugą stopę. Zaparzyła w czajniku wodę by kiedy wyjdzie z łazienki po porannej toalecie zdążyła się trochę ostudzić. Przekroiła na pół wczorajszą drożdżówkę i włożyła ją do opiekacza by następnie posmarować ją grubą warstwą masła, dżemem i zjeść ją popijając zaparzone zioła. W trakcie śniadania nie przeglądała gazety, nie włączała telefonu, skupiała się na posiłku, celebrowała go i rozkoszowała smakami. Włączyła radio by dotrzymywało jej towarzystwo podczas sprzątania ze stołu i ostatnich organizacyjnych spraw do zrobienia przed pracą. Malowała się bardzo delikatnie albo wcale. Uwielbiała swoją skórę i nie chciała jej niczym tuszować. Przed wyjściem nachyliła się by powąchać stojące na stoliku ukochane piwonie. Uśmiechnęła się i niespiesznym spacerem ruszyła do kwiaciarni.
Zważając na złe warunki na drodze starał się jechać powoli i ostrożnie, choć jak najszybciej chciał znowu ją zobaczyć. Mijał te same ulice, skwery, skrzyżowania. To miasto było mu tak bliskie, znał je jak własną kieszeń. Dojeżdżał do uliczki, która bardzo go intrygowała. Z niewiadomych przyczyn stał tam stary, zdezelowany, nikomu nie potrzebny fotel. Zawsze zastanawiało go jak ów fotel się tam znalazł, jaka była jego historia, czy ktoś się nim znudził, przestał mu służyć i po prostu w taki bezmyślny sposób postanowił się go pozbyć czy kryło się za tym bardziej optymistyczna opowieść. Skierował wzrok by jak zwykle przyjrzeć się fotelowi i przez chwilę puścić wodze fantazji i stworzyć w swojej głowie kolejną historię pochodzenia fotela. Jednak jego oczom ukazał się zaskakujący obrazek. Tamtego starego, obdartego fotela już nie było, ktoś obłożył go narzutą w roześmiane buźki, obok postawił małą doniczkę z roślinką z a na oparciu przykleił karteczkę „Usiądź, odpocznij, zrelaksuj się 😊 „. Pełen pozytywnej energii wywołanej tym obrazkiem zaparkował pod papiernikiem.
Mimo, że do przejścia miała jeszcze spory kawałek, myślami już była już ku ich codziennemu powitaniu. Idąc mijała tak dobrze już jej znane serdeczne ludzkie twarze, pięknie udekorowane witryny sklepowe, spacerujące zwierzęta i towarzyszących im właścicieli. Była tu u siebie. To był jej dom. Jak co dzień wstąpiła do piekarni by kupić kanapkę na lunch. Właściciel powitał ją tym samym ciepłym uśmiechem. Podeszła do lady i zapłaciła za swoją ulubioną bagietkę z żółtym serem i korniszonami. Już miała wychodzić, gdy usłyszała dźwięk dzwoneczka obwieszczający pojawienie się kolejnego klienta. Mimowolnie podniosła wzrok by zobaczyć kto to. Do piekarni energicznym krokiem weszła młoda kobieta. Miała piękne kasztanowe włosy, które układały się w bujne pukle. Używała delikatnie kwiecistych perfum, bardzo pięknych. Biła od niej pozytywna energia i świeżość. Kobieta podeszła do lady i bez słowa wstępu zwróciła się do piekarza
„Pańskie wypieki codziennie poprawiają mi humor, dzisiaj to ja chciałabym czymś obdarować Pana”, mówiąc to wręczyła mu mały pakuneczek. Zaskoczony piekarz odpakował zawiniątko w którym znajdował się wydziergany fartuch piekarski. Twarz piekarza rozpromieniała w jeszcze większym uśmiechu. Przez pozostałą część drogi do pracy z jej ust również nie schodził uśmiech. Cieszyła się, że mogła być postronnym uczestnikiem takiej miłej chwili.
Zobaczyli się. On chciał opowiedzieć jej o tym co niesamowitego dzisiaj zobaczył, ona już otwierała usta by opowiedzieć mu o zdarzeniu, którego była świadkiem. Wtem z nieba posypały się wielkie puchate kule. Pierwszy śnieg w tym roku. Zaskoczeni obydwoje roześmiali się i zorientowali się, że trzeba schować stojące przed sklepem kwiaty. Natychmiast zreflektował się i pomógł jej wnieść wrzosy do wnętrza kwiaciarni, gdyż już wszystkie donice znalazły schronienie otrzepali ubrania ze śniegu i wtedy stojąc po środku przytulnej kwiaciarni spojrzeli na siebie a ona zapytała „zostało mi jeszcze trochę czasu do otwarcia, masz może ochotę na kawę?”
Tego dnia wracając do domu miał wrażenie jakby już nie jechał tą samą trasą. Czuł powiew czegoś nowego, dobrego. Mijając piekarnię skinął do stojącego w drzwiach piekarza, ten odpowiedział przyjaznym gestem i pogładził się po śnieżnobiałym fartuchu.
Następnego ranka postanowiła wyjść z domu odrobinę wcześniej niż zazwyczaj i wybrać inną ścieżkę, dłuższą , prowadzącą wzdłuż obrzeży miasta. Dawno nie spacerowała po tych okolicach, kto wie, może coś się zmieniło… Rześkie, mroźne powietrze rozbudziło ją a długi spacer sprawił, że nabrała ochoty na drugie śniadanie, które zamierzała zjeść w oczekiwaniu na pierwszych klientów. Otwierając sklep znalazła wsunięty w drzwi liścik „kawa w twoim towarzystwie była przepyszna, podejrzewam, że ciastko byłoby równie wyśmienite Przekonamy się? „
Być może to spadający śnieg nadał bieg zdarzeniom a być może czasami warto przełamać swoją rutynę by dać początek czemuś nowemu.

0 comentarios
Entra o únete Gratis para comentar